Nandaro, nandaro…

Dziś w końcu trochę chemicznie. Nie udało mi się dotychczas zrobić zdjęć labu, ale opiszę w kilku słowach najważniejsze różnice w sposobie pracy, wyposażeniu, zwyczajach itp.

1. Pokój biurowy. To kluczowa różnica, wpływająca na wydajność pracy i relacje w zespole. Cały zespół, oprócz szefa i sekretarki, ma swoje komputerowe stanowiska w jednym pokoju. Przestronnością nie grzeszy, więc pod trzema ścianami są wciśnięte obok siebie biurka (10 osób), a na środku stoi jeszcze „wyspa komputerowa” z miejscami dla 4 osób. Wszyscy siedzą razem, więc zawsze można o coś zapytać, a jednocześnie zawsze jesteś na oku szefa 😉

2. Tablica obecności. Każdy ma swój magnes, który można ustawić na jednej z 10 pozycji – pokój, inny kampus, NMR, MS, posiłek, dom… Nie trzeba biegać i szukać konkretnej osoby, wystarczy rzut oka na tablicę i już wszystko wiesz.

3. NMR. Nie, nie mamy tu sprzętu z kosmosu – w sąsiednim budynku jest Bruker 400 MHz, do użytku na spółkę z innymi zespołami, poza tym 500 i 600 (tylko w uzasadnionym przypadku!). Cała różnica polega na tym, że doktoranci, magistranci i dyplomanci I stopnia sami sobie tę próbkę niosą, uruchamiają sprzęt, mierzą i analizują. Koleżanka była autentycznie zdziwiona, że w Polsce ktoś to robi za nas i zaraz zapytała (w zupełności serio!), czy w poprzednim labie sam sobie zmywałem naczynia.

4. Obczajanie. Miałem dziś wątpliwości jak prawidłowo przenieść bezwodną pirydynę do mojej kolby wypełnionej argonem. Jest na to całkiem skomplikowana procedura, która uniemożliwia dostanie się powietrza i do butelki z pirydyną, i do kolby reakcyjnej. Zapytałem pierwszą z brzegu studentkę – wiedziała. I tak ze wszystkim. Studenci tutaj są naprawdę dobrzy. A jak czegoś nie wiedzą, to pomyślą! I zazwyczaj wymyślą dobre rozwiązanie.

5. Oszczędność. Ciąłem dziś płytkę do TLC. Całkiem się zmachałem, bo a) korzystamy ze szklanych płytek, a tnie się je nieco trudniej niż aluminiowe, b) typowa płytka „do użytku” ma mieć 5 cm wysokości i ok. 1,5 szerokości. I jak coś się złamało, skruszyło albo krzywo przycięło, to nie leciało do kosza, tylko wycinaliśmy z tego ile się dało i jeszcze trochę na zapas. Zmywanie: przepłukanie metanolem (bo najtańszy), potem na 3 h do wody z detergentem, następnie płukanie w zlewie, woda destylowana i do suszarki. Rozpuszczalników schodzi znacznie mniej, a w dodatku szkło po myciu wygląda naprawdę dobrze i nie trzeba szorować.

6. Czas pracy. Mój lab pracuje 10-22. Studenci także. Nie chcę zagłębiać się czy to dobrze czy źle, ale z pewnością jest to istotna różnica.

7. Poważne traktowanie. Oczywiście w obie strony – dyplomanci poważnie traktują swoją pracę, a przez to pracownicy poważnie traktują ich. Kończysz odczynnik – sam zamawiasz nowy, odbierasz, wpisujesz do bazy odczynników. W dokumentach porządek, dziennik laboratoryjny ma być pr0. Nie ma opcji, żebyś przyszedł słabo przygotowany na seminarium – 15 minut prezentacji, 20 minut pytań.

8. Szkło. Mamy go tu niewiele, bo i miejsca nie za dużo, ale jak coś się zbije, to zaraz zamawiamy nowe.

Tyle z marszu, na pewno będę uaktualniał tę listę 🙂

4 thoughts on “Nandaro, nandaro…

  1. To jak wygląda ta procedura z argonem, opisz proszę pokrótce w wolnej chwili bo to ciekawe. Macie glovebox do syntez, czy przedmuchujecie wszystko z butli?
    Fajnie, że macie możliwość samodzielnego pobawienia się NMR-em. Nie zepsuj czegoś 😮

    • Już druga osoba dopytuje się o procedurę z argonem 😀 Nie mamy gloveboksa, ale butla jest podłączona do instalacji, która rozprowadza argon pod każdy wyciąg.

      Procedura jest taka: Wkłuwamy się do butelki z pirydyną wężem z argonem, regulując całość równoległym ujściem gazu podwyższamy ciśnienie w butelce. Potem wkłuwamy się także strzykawką, pobieramy gaz nad pirydyną do strzykawki, wypuszczamy na zewnątrz (x3) i zanurzamy końcówkę pod powierzchnię cieczy. Zwiększamy ciśnienie argonu zamykając równoległy zawór, strzykawka sama się napełnia (wow!). Potem blokujemy tłoczek strzykawki, podnosimy igłę nad powierzchnię cieczy i, wyginając mocno igłę, odwracamy strzykawkę do góry nogami. Zaciągamy gaz z wnętrza (opróżniając jednocześnie igłę z pirydyny), wyciągamy strzykawkę z butelki, wypuszczamy zaciągnięty argon
      I teraz tak: ciała stałe do kolby wsypujemy w przeciwbieżnym przepływie argonu, ale ciecze już nie. Wkłuwamy się w septę założoną na wypełnionej argonem kolbie, wpuszczamy do środka pirydynę, a powstające nadciśnienie zmniejszamy luzując korek w bocznej szyi, za chłodnicą. I koniec 🙂

Dodaj odpowiedź do Andrzej Anuluj pisanie odpowiedzi